Powerscourt w XIII wieku był zamkiem, rozbudowywanym w kolejnych wiekach. Obecnie, wraz z ogrodami, zajmuje powierzchnię 19 hektarów. Jest jednym z piękniejszych miejsc, bardzo chętnie odwiedzanym przez turystów.
Sam dojazd do parkingów to aleja utworzona ze starych, przepięknych drzew. W takim otoczeniu jedzie się około kilometra, potem znaki prowadzą na parkingi. Płaci się wstęp, a jakże, ale uważam że cena biletu i tak jest mała w porównaniu do tego, co można zobaczyć.
Przy wejściu należy zabrać mapkę ogrodów, bez której można się obejść, ale która z kolei udziela kilku cennych informacji.
Pierwszy rzut obiektywu, zaraz z wejścia - to tylko "tycia" namiastka tego, co na nas czeka:
Dziewczyny, jakby wiedziały, że będzie to dłuuugi spacer, usiadły zaraz na początku i zbierały siły:
Potem już Artur ganiał je po ogrodzie różanym, usytuowanym niedaleko głównego wejścia:
Następnie naradzali się, którędy będziemy wędrować:
Izabela najwyraźniej się znudziła, a Monika wcale nie była zainteresowana trasą, bo obie skupiły się na oglądaniu kamyków niedaleko fontanny:
I już mamy wspomnianą fontannę:
Zaraz niedaleko - kolejna:
Potem weszliśmy między stare drzewa - ogromne, na co Izabela zwraca Wam wszystkim uwagę:
Tu Artur jeszcze się uśmiechał, nie przeczuwał, że za chwilę będzie walczył z córkami, które koniecznie chciały wspinać się po drzewach:
Zaraz niedaleko rozciągał się taki widok:
Jezioro Trytona i on sam, w swojej żelaznej, omszonej postaci:
Potem ogrody japońskie:
Dużo, dużo zieleni...
...wody....
...uroczych zakątków...
...jeszcze więcej wody...
...mostków...
Jest też takie miejsce, gdzie można coś zjeść - jeśli się ze sobą cokolwiek przyniosło:
Na zakończenie japońskich ogrodów - zdjęcie z siostrą:
A potem kolejny spacer - do wieży:
Izabela próbowała wyzbierać wszystkie szyszki...
...a potem przynieść je do mnie. Niestety, po drodze wypadały jej z rąk, schylała się po nie, wypadały kolejne i tak wkoło... Izabela była sfrustrowana!
Wreszcie osiągnęliśmy wieżę:
Ze szczytu można było podziwiać Powercourt House(dzięki ogromnemu zbliżeniu, które zaoferował mi aparat):
Otaczające góry:
Można było pobawić się z tatą przy armatach:
A potem... ogród włoski i piękna, dwukolorowa mozaika ułożona z kamyków:
Droga wiedzie do jeziora Trytona(już tam byliśmy, tylko od drugiej strony):
Tuż przed jeziorem - dwa pegazy:
I jeszcze raz sam Tryton - tym razem od przodu:
To wycieczka widziana moim okiem, wycieczka w moim obiektywie. Kolejny raz będą zdjęcia mojej siostry.
hrabina.ee, czwartek, 26 lipca 2012 , Irlandia - nasze wycieczki/ Ireland - our trips Komentarze (4)
Bardzo ciekawa fotorelacja z wyjątkowego miejsca:)
OdpowiedzUsuń