...okraszonych światłem świec. Wszystko to powoli się zaczyna, rozkręca i nabiera rozpędu. Dni coraz krótsze, choć wracając po 18 ze szkoły polonijnej, wciąż jest w miarę jasno; ale to już niedługo potrwa.
Spędzamy więcej czasu na posiedzeniach w domu. Zapalam wtedy lampki, świeczki, odpalam kominek aromatyzujący i od razu czuję się lepiej.
Światło ma coś takiego w sobie(mam tu na myśli światło ognia), co ociepla wnętrza w sensie nie tylko fizycznym, ale tym duchowym. Wnętrza wydają się przytulniejsze, kontury miękną, łagodnieją, umysły się wyciszają.
W tym roku wyjęłam stary świecznik trójramienny razem z dwoma lichtarzami do kompletu. Stoją sobie na kominku i ozdabiają go zarówno w dzień, jak i wieczorem:
Ogień wyłanie detale ozdób, uwypukla motywy.
Świeczniki czekają cały wiosenno-letni sezon na to, by znowu móc rozbłysnąć swą urodą:
W ogrodzie zaczynają kwitnąć ostatnie róże:
Sąsiadka donosi wciąż nowych jabłek z ogrodu, jabłek kwaśnych i soczystych, najlepszych na wszelkiego rodzaju szarlotki.
Pieczemy więc ciasta i dom pachnie cynamonem... Zamykamy smaki i zapachy lata w słoiki, aby zimą móc nadal się nimi cieszyć.