wtorek, 29 listopada 2016
Zimowy sweterek...
...numer 3; tym razem dziergany dla najmłodszej.
Miałam ostatnie dwa motki czerwonej włóczki i stąd ta wstawka biała. W pewnym momencie, po wydzierganiu części przodu, zaczęłam się obawiać, czy mi wystarczy czerwioni... zdecydowałam się na dołączenie białego.
Czerwieni spokojnie by wystarczyło - teraz została mi taka resztka - ni to na czapkę, ni to na rękawiczki... Zadowolona jestem jednak z efektu. Biała góra rozświetliła sweterek, a poza tym, wyszedł troszkę inny niż te sióstr :)
Teraz już każda ma swój, więc są przygotowane na ostatni dzień szkoły tuż przed przerwą świąteczną.
niedziela, 20 listopada 2016
Bunratty Castle - ogród wróżek
...czy też dokładniej Wioska Wróżek.
W lipcu pojechaliśmy jeszcze raz do Bunratty Castle, wspominałam o tym w jednym z wakacyjnych wpisów. Tym razem skupię się na zakątku wróżek, który powstał w ostatnim czasie, wszak dwa lata temu jeszcze go nie było.
Może wróżki spełnią nasze małe marzenia?
Jak widac wiele ludzi tak myśli, bo zawiązanych wsążeczek powiewa całe mnóstwo :) a może to tylko "wystrój wnętrz"?
Dzieci prawie utknęły w tym miejscu, pełnym rzeźb w drewnie i kamieniu - wszystko tematyczne:
Zakątek sam w sobie już niezwykle klimatyczny, okraszaja drobne detale:
Pojawiła się też wiklina i plecionki z niej, służące zabawie:
Przepiękny domek na wodzie:
I oczywiście wszędzie domki wróżek:
Nie mogło zabraknąć tego z koniczynką:
...i irlandzkim błogosławieństwem, które tutaj nie jest pełne:
Niech droga wznosi się, aby Cię spotkać,
Niech wiatr będzie zawsze z Tobą,
Niech słońce ciepło oświeca Twą twarz,
Deszcze spadają miękko na Twoje pola,
I do naszego następnego spotkania
niech Bóg trzyma Cię zawsze w Swej dłoni.
Tych domków jest całe mnóstwo. Nie wiem czy nawet połowę Wam pokazałam, a i tak część z nich w fatalnej jakości. Musicie jednak to wybaczyć, bo dzień był piękny, pogoda wymarzona i tłumy zwiedzających nie pozwalały na rozczulanie się nad jakimkolwiek zdjęciem.
niedziela, 13 listopada 2016
Włóczkowo
...zimowo, bo jednak chłód już dociera do nas i czas na szaliki, kominy i czapki, a jak nie na nie, to przynajmniej na mitenki i opaski :)
Zestaw: komin, opaska i mitenki ostatnio wydziergany dla koleżanki Moni, dziś już poszedł w świat.
Komin to raczej taki kominek :) na 26 oczek szerokości.
Do białego akrylu (podwójna nić) dołożyłam włóczkę w kolorze różnych niebieskości, żeby trochę przełamać tę śnieżną biel. Musiałam nieco uważać podczas robienia, bo ta nić to bawełna z jakimiś domieszkami; całość wcale się nie rozciąga,w przeciwieństwie do akrylu, który ładnie "pracuje".
W świetle dnia:
Tylko komin robiłam podwójna nicią. Mitenki i opaska zrobione są pojedynczą, ale myślę, że to wystarczy.
A w międzyczsie...
...coś dla najmłodszej.
środa, 2 listopada 2016
Nasza tradycja...
... odwiedzania cmentarza po halloween i w tym roku się utrzymała. Poszliśmy zapalić lampki na grób sąsiadki, przeszliśmy przez cmentarz, porozmawiałyśmy ze sobą o tym, co w tym dniu ważne. Wspominaliśmy tych, którzy odeszli i których moje dzieci znają oraz tych, co odeszli, a których dzieciaki nigdy nie spotkały.
I już ostatni wpis podsumowujący nasz irlandzki halloween....
Artur w tym roku miał już tylko 6 dzieci do prowadzania, w tym 4 nie nasze :)
Gosia poszła do koleżanki, ale za to do nas przyszły psiapsiułki Moniki i Izabelki; tak to już jest, że każde z naszych dzieci ma bogate życie towarzyskie - w przeciwieństwie do nas :)
Dziewczyny tym razem sporo pomogły przy organizacji imprezy.
Gosia i Monia namalowały ogromne tablice tematyczne:
Iza przygotowała trójwymiarowy plakat:
Do tego głowa czarownicy "na szybko", do zawieszenia na dworze, przy drzwiach.
Do tego przygotowały lampiony z kartonów po mleku, które wystawiliśmy na dworze.
W oknie - tradycyjnie, nie ogarnęłam pajęczyn i dekoracja gotowa :) Jej mieszkańcy mają się dobrze.
Pierwszy raz dynie na parapecie :)
A na słodko.... oczywiście jabłka w czekoladzie...
...które rozdajemy jako prezenty:
Zamówienie Izabelki - czekoladowe ciasto Missisipi ubrane w pajęczynkę:
Na stole królowały też mumie, takie, jak przygotowałam do szkoły; tym razem robiły je Monia i Iza i poszło im świetnie! Były też mużdżki z preparowanego ryżu w białej czekoladzie(okraszone czerwonym barwnikiem), ale nie zachowały się do zdjęcia, podobnie, jak paluchy czarownicy.
Najmłodsza wyciągnęła sukienkę, którą uszyłam jej do przedszkola - 3 lata temu - i ciągała ją po domu. Taki mały słodziak...
...który zażyczył sobie być truposzem:
Monika, na prawdziwym halloween, wystąpiła jako marionetka. Usta sobie już rozmazała, bo pierwotnie nie były takie wielkie:
I na koniec mamuśka:
...która witała wszystkie dzieci w drzwiach:
I tym wpisem zamykamy październikowy temat strachów
Subskrybuj:
Posty (Atom)