Po wyjściu z zamku poszliśmy zwiedzać skansen, którego maleńką namiastkę mieliśmy tuż przed wejściem do twierdzy. Po drodze mijało się dwie czy trzy chaty. W moim wpisie są to te dwie niżej.
Dom rodziny rolniczo-rybackiej z zachodniej części hrabstwa Clare. Strzecha na dachu przymocowana była dodatkowo linami, aby zapobiec zniszczeniu jej przez atlantyckie wiatry. Jak widać, uchwyciłam moment, kiedy do domu wchodziła pani ubrana w dawny strój. W domu rozpalony był piec i kobieta przygotowywała się do pieczenia bułeczek wedle dawnych przepisów i sposobów.
Poniżej dom rybaka z hrabstwa Kerry. Duża część drewna użytego do jego budowy pozyskano z morza.
Nie będę opisywać wszystkich domów, bo ani nie mam wszystkich fotek, ani nie chciałabym nikogo zanudzać. Pokażę to, co chwyciło moje oko lub zaciekawiło mnie bardzo(ewentualnie to, co mi wyszło na zdjęciach :) )
W domach bogatszych ludzi można już było zobaczyć choćby maszynę do szycia, że nie wspomnę o dużych oknach z zasłonami:
Tu kolejna pracownica skansenu, spiesząca się do domu, aby piec i sprzedawać bułeczki odwiedzającym:
Łóżko w domu zamożnego gospodarza. Cóż za nakrycie!:
Kapelusz czy też toczek:
Do tego pięknie nakryty stół(tych filiżanek to nie jestem pewna, czy są z epoki :) bo sama miałam takie w domu):
Zamożniejsi gospodarze mieli dodatkowo urządzone sypialnie na stryszku, co wcale nie było takie popularne w dawnej Irlandii:
Poniżej dom ubogiego chłopa, który pracował jako parobek u właścicieli ziemskich. Nie posiadał ani piędzi własnej ziemi, w domu podłoga z ubitej gliny, a cały dom, to w zasadzie jedna izba. Wiele z takich rodzin poumierało w czasie Wielkiego Głodu w Irlandii
Tu wstawiam - może niezbyt wyraźne zdjęcie - dom już nieco bogatszych ludzi, aczkolwiek muszą go dzielić razem ze zwierzętami hodowlanymi. Na takich paleniskach, panie pracujące obecnie w skansenie, piekły popularne tutaj "scones" czyli ciastka przyrządzane z mąki, masła i mleka i jedzone z masłem lub dżemem.
W oddali młyn wodny. Pan tam pracujący był strasznie znudzony siedzeniem - tak mi się wydaje, ponieważ, kiedy tylko zadałam mu pytanie, zaczął z pasją opowiadać o wszystkim. Zaprowadził mnie nawet na górę i tłumaczył, jak działały koła i dlaczego teraz nie mogą ich uruchomić, itd, itd. Kiedy mój mąż zaniepokojony, że nie pojawiam się na zewnątrz, wrócił do młyna, pan zaczął tłumaczyć i jemu historię budynku i opowiadać ciekawostki. Widać niewielu ludzi z nim rozmawia :)
I kolejny młyn, tym razem kukurydziany, zrekonstruowany na podstawie wykopalisk z hrabstwa Cork:
Na takich konstrukcjach suszono nie tylko siano, także zboże. Gryzonie miały utrudniony dostęp do ziarna ze względu na gładkie ściany skalnych bloczków:
I widok na irlandzkie płotki:
...takie charakterystyczne, budowane z tego, co natura dawała: blogów skalnych, kamieni:
Dom Hazelbrook - czyli dom braci Hughes, którzy rozwinęli przemysł mleczarski około 1800 roku i byli właścicielami marki popularnych lodów HB:
Dom Bunratty, zbudowany w 1804 roku, zamieszkiwany przez rodzinę Studdart, potomków O'Briena - mieszkającego w zamku Bunratty.
Na trawnikach pasły się jelenie:
Oczywiście jedna z pracownic, w stroju z epoki, przycinała kwiaty do wazonu:
Sypialnia dzieci:
Moje oko chwyciła narzuta:
Ostatnie zdjęcia to Ogród Regencyjny, należący do Domu Bunratty i będący częścią wiekszego ogrodu. Pełen był kwiatów i zapachów późnego lata, a w zasadzie wczesnej jesieni.
Urzekły mnie w nim piękne malwy:
I od razu zapragnęłam takich w moim ogródku!
cudowna wycieczka, było co obejrzeć,
OdpowiedzUsuńdziękuję
UsuńUwielbiam takie miejsca. Piękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńmiło mi, że się podobało
UsuńLubię skanseny:-) Ten irlandzki niby taki sam jak nasze, a jednak całkiem inny. Ciekawie jest zwidzać takie miejsca:-)
OdpowiedzUsuńja też uwielbiam oglądanie tego wszystkiego, czasem tylko wolałabym troszkę wolniej to robić
UsuńCiekawa wycieczka :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa, zdjęcia nie oddają nawet połowy tego, takmi się wydaje
UsuńPiękne zdjecia, kawałek historii, szkoda, że tak odległej kulturowo. Zawsze napawa mnie smutkiem, że takie wspaniałe rodziny. ciekawi świata, młodzi ludzie na codzien ocieraja sie o inną kulturę. Takich ludzi chciałabym miec jako swych sasiadów. Zagmatwałam, czy jasny jest mój przekaz?
OdpowiedzUsuńNie, nie zagmatwałaś, wiem o co Ci chodzi. Też z miłą chęcią bym wróciła, ale... to nie miejsce na takie pisanie.
UsuńPiękne miejsce odwiedziłaś.
OdpowiedzUsuńLubię takie klimaty.
Czuję niedosyt,ogród to jest to co obejrzałabym z wielką przyjemnością.
pozdrawiam
Niestety ogród był tylko taki malutki do wizytowania, bo to część skansenu. Na pewno jednak ogrody jeszcze zagoszczą w moich wpisach.
UsuńDlaczego od razu "niestety"? Może z Twojego punktu widzenia, ale nie z mojego :) Mnie się BARDZO podobał wpis, mimo że byłam w skansenie i na własne oczy widziałam to wszystko. Dlatego cieszę się, że to nie koniec i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńCiąg dalszy będzie, na pewno, i to już wkrótce
UsuńBardzo ciekawy ten skansen, chętnie sama bym go zwiedziła. Oglądając Twoje zdjęcia miałam wrażenie, że czas się zatrzymał...
OdpowiedzUsuńMiło mi, że się podobało.
Usuń